sobota, 12 stycznia 2013
Rozdział 6
Od naszego przyjazdu do Londynu minęły już niecałe 3 tygodnie. W kawiarni pracuję już na stałe. Bardzo mi się tam podoba. Atmosfera jest przyjemna, ludzie ciekawi a sama praca fajna i zarobki nie małe. Więc nic tylko się cieszyć. Pracuję tylko 3 razy w tygodniu także mam dużo czasu na inne rzeczy. Chłopcy tydzień temu pojechali do Los Angeles nagrać parę piosenek na nową płytę. Obiecali nam że będziemy mogły ją przesłuchać zanim ją wydadzą. Mają wrócić na 3 dni. Już się nie mogę doczekać. Muszę powiedzieć że zdążyłam się za nimi stęsknić. Od mojego spotkania z Nathanem cały czas piszemy ze sobą i rozmawiam w kółko. Jest niesamowity. Mimo że znamy się wszyscy razem dopiero niecały miesiąc to zaprzyjaźniliśmy się. Stali się dla mnie rodziną jedyną jaką tu mam zaraz po Kate. Z Michelle, Kelsey i Nareeshą byłyśmy już na wielkich zakupach. Dziewczyny są fajne. Złapałyśmy wspólny język.
Właśnie jestem w pracy i czyszczę stoliki. Za pół godziny zamykamy kawiarnię. Jest już 20:30. Cały dzień byłam na nogach. Jestem wykończona. Najchętniej to bym wzięła gorąca kąpiel i legła się na łózko. Kate pewnie jak zwykle nie będzie w domu. Znając ją to pewnie jest u tego swojego chłopaka. Czekaj...jak on ma? Chyba Mike. No tak...chyba wam nie mówiłam. Kate zaczęła się umawiać z jakimś chłopakiem. Poznała go gdzieś w klubie. Normalnie nie cierpię kolesia. Zdążyłam go niestety już poznać. Nie mam pojęcia jak Kate mogła w ogóle na niego spojrzeć. No dobra, umówmy się może jest przystojny,(chociaż znam przystojniejszych np. taki Nathan <3) no ale inteligencją to on nie grzeszy. Jeden z takich co włosy na żel, piękna buźka i kasa na koncie. Jeszcze żeby chociaż sam ją zarobił, no ale od czego ma się tatusia milionera. Dobra ale koniec o nim. Wreszcie skończyłam robotę i mogę iść domu. Poszłam do szatni się przebrać z uniformu i zawitałam do gabinetu szefa.
- Panie Marku, jaj już skończyłam. Wychodzę do domu. Dobranoc - pożegnałam się z szefem.
- Dobranoc. Alicio - uśmiechnął się znad dokumentów.
Wyszłam z Kawiarni i skierowałam się na przystanek. Poczekałam 5 minut i wsiadłam do autobusu. Po 10 minutach byłam w domu. Po drodze jeszcze wstąpiłam po zakupy na kolację bo znając życie lodówka jest pusta. Chciałam wejść do domu ale drzwi były zamknięte. Czyli jednak miałam rację. Kate nie ma w domu. Ściągnęłam buty i poszłam do kuchni zanieść siatki z zakupami. Wypakowałam wszystko do lodówki. Poszłam do łazienki i wzięłam relaksującą kąpiel. Leżałam tak w tej wannie z 1,5h. Aż woda nie wystygła. Wytarłam się i owinęłam ręcznikiem. Wsmarowałam w siebie balsam kokosowy i przebrałam w piżamę. Wzięłam książkę do ręki i zaczęłam czytać, bo nie chciało mi się jeszcze spać. Dopiero w pół do 23. Zmęczona dzisiejszym dniem, szybko zasnęłam. Obudził mnie telefon. Nawet nie patrząc kto dzwoni odebrałam.
- Haaalo? - powiedziałam i jednocześnie ziewnęłam.
- No cześć. Nie mów że cię obudziłem... - po drugiej stronie usłyszałam Natha. Od razu się przebudziłam.
- Hej. No dobra nie obudziłeś - zaśmiałam się. Nathan również się zaśmiał.
- I jak tam bez nas sobie radzicie? Tęsknisz chociaż trochę? - zapytał na raz.
- No gdzie tam...my bez was miałybyśmy sobie poradzić? - zapytałam ironicznie.
- Ale w temacie tęsknoty musiałabym to przemyśleć. Chociaż w sumie nie za bardzo. Wiesz wy nas zostawiliście... więc znalazłyśmy sobie nowych chłopców. Nie wiem czy kojarzysz może...One Direction się zwą - powiedziałam udając poważnym głosem.
- Przepraszam bardzo że co? - prawie że wykrzyczał do telefonu. Myślałam że zaraz się posikam ze śmiechu. Jego przerażony głos normalnie mnie rozwalił. W sumie podejrzewałam że taka będzie jego reakcja. Już nie chciałam się tak nad nim znęcać, więc zaśmiałam się do słuchawki.
- Hahahahaha...nie bój się...hahaha. Tylko żartowałam. Chociaż chciałabym zobaczyć teraz twoją minę - wyszczerzyłam się. Usłyszałam tylko jak wypuszcza powietrze z ust.
- No masz szczęście. Żeby mi to było ostatni raz! - pomimo że go nie widziałam jestem pewna że w tej chwili ma uśmiech na twarzy.
- Tak jest panie kapitanie! Gdzieżbym śmiała was wymieniać na jakiś chłopaczków. - powiedziałam poważnie.
- Dobra koniec tego dobrego. Mam świetną wiadomość! Jednak wracamy jutro. Skończyliśmy wcześniej niż planowaliśmy. Słysząc to bardzo się ucieszyłam, ale żeby mu dopiec jeszcze troszkę to oczywiście ciężko westchnęłam i powiedziałam
- Dla kogo dobra to dobra. Znowu się będę musiała z wami użerać - powiedziałam obrażona. W duchu się jednak śmiałam.
- No nie, znowu zaczynasz? Oj jak przyjadę to będę cię musiał nauczyć porządku. Tak cię załaskoczę że ci się odechce żartować!
- Ooo...już się boję - ironizowałam.
- Zobaczymy co będziesz mówiła jak wrócę. Niech ja cię tylko dopadnę w swoje ręce - zaśmiał się jak z filmów grozy.
- Dobra, dobra. Wierzę ci. A teraz powiedz mi o której będziecie na lotnisku w Londynie?
- Podejrzewam że gdzieś tak około 15:00. A co? Chcesz po nas przyjechać?
- No pewnie. Szczególnie jeżeli nie mam czym.
- Oj tam, oj tam. W takim razie czekaj na nas w domu. Wpadniemy do ciebie.
- Ok. Będę czekać. Pozdrów chłopaków.
- No nie wiem czy zasłużyli - zgrywał się.
- Nie marudź. Dobra, ja muszę kończyć pa!
- No do jutra.
Wyłączyłam się i poszłam do łazienki. Wykonałam wszystkie poranne czynności i ubrałam się. Włosy spięłam w luźnego warkocza. Jak dobrze że dzisiaj mam wolne. W końcu potrenuję sobie na salce. Ale to później. Kurczę, martwię się o Kate. Coraz bardziej oddalamy się od siebie. Nie spędzamy prawie w ogóle czasu razem. Nie mam pojęcia co robić. Nie słucha tego co do niej mówię o tym całym Mike'u. Zapatrzona jest w niego jak w ósmy cud świata. Mam nadzieję że w końcu przejrzy na oczy i go rzuci. Przecież jak chcę dla niej jak najlepiej. No ale koniec zamartwiania się. Pora na śniadanie. A w zasadzie obiad. Jest już 13 godzina. Nie wierzę że tak długo spałam. Zeszłam na dół, do kuchni. Po drodze oczywiście zahaczyłam o dywan. Ale dzięki mojemu refleksowi udało mi się wyjść z tego cało. Weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę na oścież. Wypatrzyłam jajka, więc postanowiłam że na śniadanie zrobię sobie jajecznicę. Dawno jej nie jadłam. Zjadłam i wypiłam ciepłą herbatkę. Pomyłam naczynia i poszłam z powrotem na góre. Przebrałam się i ruszyłam na moją prywatną salę. Włączyłam muzykę i zaczęłam tańczyć. Całkowicie się wyłączyłam. Byłam w swoim świecie. To kocham najbardziej. Zapominam o wszystkich zmartwieniach. Potańczyłam tak jeszcze ze 3 godzinki. To jest to czego potrzebowałam. Poszłam się odświeżyć. Przebrałam się z powrotem w ubrania które miałam na sobie wcześniej. Wyszłam na miasto. Idąc tak przez chodnik, zobaczyłam ogłoszenie w sprawie zajęć tanecznych. Szukają młodej doświadczonej tancerki. do prowadzenia młodzieżowej grupy tanecznej. O w sam raz coś dla mnie. W kawiarni pracuję tylko 3 razy w tygodniu, więc miałabym czas uczyć. Będę musiała się tam do nich przejść i wszystkiego dowiedzieć. Żeby nie tracić czasu pójdę teraz. Spacerowałam tak sobie 15 minut aż doszłam pod wskazany na kartce adres. Spory budynek. Weszłam do środka i podeszłam do recepcji.
- Przepraszam, ja przyszłam w sprawie ogłoszenia o pracę nauczycielki tańca - zwróciłam się do recepcjonistki. Młoda dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.
- Ah, tak. Rozumiem że chodzi pani o młodzieżową grupę hip hopową?
- Tak
- To w takim razie zapraszam panią do gabinetu prezesa. Wstała i zaprowadziła mnie pod właściwe drzwi. Zapukałam i po usłyszeniu proszę, weszłam.
- Dzień dobry. Nazywam się Alicia Smith. Znalazłam państwa ogłoszenie dotyczące nauczycielki tańca. Chciałam się spytać czy ta posada jest jeszcze wolna?
- Tak, jak najbardziej. Proszę, niech pani usiądzie. Jestem Jack Harris. Rozumiem że ma pani jakieś doświadczenie taneczne? - zapytał z uśmiechem.
- Tak, oczywiście. Tańczę od 10 lat. Specjalizuję się w hip-hopie, new age, dancehallu. No i przede wszystkim dobrze się dogaduję z młodzieżą bo w sumie sama prawie nią jestem - zaśmiałam się lekko.
- Tak. Rozumiem. Dobrze niech pani przyjdzie do mnie za tydzień, to podpiszemy wszystkie potrzebne dokumenty, ustalimy wynagrodzenie i przede wszystkim podpiszemy umowę.
- Na pewno przyjdę. Dziękuję bardzo za rozmowę. Do widzenia.
- Do widzenia.
Wyszłam w podskokach. Nie mogę uwierzyć że kolejne moje marzenie zaczyna się spełniać. Zawsze chciałam prowadzić zajęcia z tańca. Zadowolona skierowałam się do domu.
________________________________________________
Nuta na dziś: Cassie - Long Way 2 Go
Proszę, w końcu napisałam. Udało się!!! ;)
Widzę że rozkręcacie się z komentarzami. Oby tak dalej xD Dziękuję wszystkim którzy czytają moje wypociny i komentują je. Jesteście niesamowici. Wasze komentarze dają mi bardzo dużo. Jak na nie patrzę to mi się buźka sama uśmiecha. Witam oczywiście kolejnych obserwujących. Mam nadzieję że będzie was coraz więcej :) Do pocałunku głównych bohaterów musicie jeszcze troszkę poczekać. Możliwe że już w następnym rozdziale będzie taka sytuacja, ale nie obiecuję.;P
No dobrze, kończę bo się trochę rozpisałam.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie.
Do napisania ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rozdział bardzo fajny, nie mogę doczekać się kolejnego <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ! :*
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać następnego rozdziału ^ ^
i fajną ma tą pracę, zazdroszczę. :3
pisz szybciutko następny.♥